O róży myśli kilka

2019-07-19T18:08:01+02:00poniedziałek, 11 lutego , 2019|Historie|

          O róży myśli kilka

               Z różą, gdy chce się samemu sobie odpowiedzieć na pytanie, czemu zwana jest królową kwiatów, jest taki problem, że źródła dotyczące jej historii i odwołań kulturowych występują chyba najobficiej spośród wszystkich znanych człowiekowi roślin. Od tysięcy lat róża towarzyszyła ludziom w trakcie ich wędrówki przez Azję, kraje śródziemnomorskie, aż po daleką Europę, a wszędzie zapuszczała korzenie i stawała się nieodłącznym elementem życia,  nie tylko praktycznego, ale także emocjonalnego.

Wyroby z róży w medycynie ludowej

               Praktycznej  wszechstronności róży nie można zaprzeczyć, gdyż jest jednocześnie: niezawodnym remedium na problemy ze snem i nerwami – stosowanym już przez starożytnych Rzymian, którzy używali poduszek wypchanych suszonymi płatkami róż; wspaniałym środkiem leczniczym przy przeziębieniu i ogólnym rozbiciu, tak bardzo popularnym wśród naszych praprababek, a także – o czym może pisać nie wypada – remedium na ciężkie zatrucia żołądka, woreczka żółciowego i wątroby. Sprawiedliwość każe dodać, że te ostatnie dolegliwości wynikać mogły niezawodnie ze znanego zamiłowania naszych praszczurów do wyrobów alkoholowych, do których aromatyczna róża tak znakomicie się nadaje. Jak to mówią nie ma róży bez kolców.

               Poza lepiej lub gorzej udokumentowanymi właściwościami leczniczymi, ma róża jeszcze ogrom zastosowań w kopalni przesądów dotyczących roślin magicznych. Już grecki historyk Plinjusz pisał w swej Historii Naturalnej o róży jako o roślinie miłośniczej. I kiedy panna pod strzechą po utracie kochanka biadała w ludowej pieśni “Oj! Dolaż moja, dola!”, sięgała właśnie po różę miłości, choć z pewnością Pliniusza nie czytała. Mimo to wiedza czarnoksięska podpowiadała jak skutecznie uczynić wywar z tego flos amoris (kwiatu miłości), który miłość utraconą rozpali niezawodnie.  Nie dziwi więc fakt, że róże cieszyły swym widokiem i zapachem nasze praprababki, które sadziły go wokół swoich chat, dworów i pałaców. Tylko co w takim razie porabiała philirosa w średniowiecznych ogródkach przyklasztornych? Z pewnością mnich też człowiek i jak my dziś, on także chciał mieć życie usłane różami.

Nieco inne róże

               Kto zaś miał życie usłane różami – a więc szczęśliwe, bez trosk i kłopotów ten może poczuć się nieco zniesmaczony faktem, że słowo “róża” ma tak wiele znaczeń sprawiających nam pewien… kłopot. Wiemy więc, że róża jest czerwona, jej czerwień jest czerwienią tak wyborną, że nawet malarze, mający wyrobione oko, nazwali jeden z odcieni farb jej imieniem. Co jednakże skłoniło w 1882 roku doktora Fehleisena, by tym właśnie mianem określić chorobę zakaźną, wywoływaną przez paciorkowce, charakteryzującą się ostrym stanem zapalnym skóry? Przecież dyspozycyjność znanych nam z “czerwoności” rzeczy na tym świecie jest ogromna, ot choćby papryka. W 1882 r. znano już paprykę, panie Fehleisen!

               Uszanowali natomiast różę marynarze, a może tylko nam się wydaje, że róża kompasowa, to lepsza róża, niż ta wywoływana przez paciorkowce? W każdym razie dzięki nim i niezłomnym kartografom róża znalazła się na najstarszych mapach i odnalazła wszystkie nieznane Europejczykom lądy, wytrwale pokazując kierunek wiatrów, wykreślając śmiałe kursy i namiary. Choć to chwalebne, nasza róża nie potrzebowała statków, by się przemieszczać. W tym zakresie wykazała niezależność, która zaprowadziła ją do Chin (Hibiscus – drzewko zwane chińską różą), do Jerycha (róża jerychońska rośnie na pustyniach Egiptu, Syrii i Palestyny), a także – dzięki wytrwałości pokoleń ogrodników – na daleką Syberię.

Róża a historia

               Nie dziw zatem, że róża trafiła z polnej miedzy – gdzie zwaną ją psią różą, chcąc zapewne podkreślić jej pospolitość – do pałaców i zamków. Dokładniej na ściany tychże – w postaci motywu zdobniczego godeł chętnie wybieranego w całej Europie. Niedyskretnie wspomnę godła rodów Lancasterów i Tudorów. Choć było to trafnym posunięciem, by tak ukochany w Wielkiej Brytanii kwiat obrać za symbol rodu, wyczerpuje to listę posunięć szlachetnych. Wojna dwóch róż, to krwawe zmaganie o władzę,  gdzie chęć posiadania więcej znaczyła niż życie dziecka. I doprawdy słabe to pocieszenie dla wszystkich ofiar wojny, że Tudorowie połączyli w swym herbie dwa odcienie róży tak, jak połączyli dwie zwaśnione dynastie.

               Wróćmy jednak na nasze podwórko. Przecież i u nas były herby “różane”, a wśród nich najbardziej znany Poraj, o którym pisał już Jan Długosz, a że pisał swą Kronikę po łacinie, zostawmy ją historykom i zapamiętajmy, że do dziś możemy zobaczyć go w godle wszystkich miast, które niegdyś należały do panów herbowych, min.: Wrześni, Nowego Miasta Lubawskiego, czy litewskiego dziś miasta Olita. Wśród szlachty, która “legitymowała się” herbem Poraj był Adam Mickiewicz, który pisał:

                                                           Co ty różo szepczesz do mnie?

                                                           Zbyt cicho, smutnie – czy to odgłos żalu?

                                                           Skarżysz się, żeś wyjęta z rodzinnej trawki?

                                                           Nie wzięłam ciebie dla mojej zabawki,

                                                           Jam tobą skronie Matki Najświętszej wieńczyła!

 

Motyw róży w religii chrześcijańskiej

               Tak tedy wieszcz doprowadził nas do kolejnej odsłony naszych rozmyślań o róży – Róży Duchownej, dającej nazwę różańcowi, róży poświęconej Maryi, zdobiącej jej obrazy koroną różaną – pięknej, ale obdarzonej kolcami symbolizującymi cierpienie matki zatroskanej o Syna. Róże z papieru są nieodłącznym elementem palemek wielkanocnych, róże sadzone są przy kapliczkach wiejskich, przy których przez stulecia gospodynie śpiewały pieśni, a panny strzelały oczami na boki, jakby chciały tylko spojrzeniem powiedzieć, że one są także piękne jak te róże, że one i do tańca i do różańca. I znowu różę doceniają i ubożuchni wierni i wielcy panowie. Religia chrześcijańska zna te biedne wiejskie róże sadzone z potrzeby serca, ale zna też inne róże, róże ze złota, dawane wielkim monarchom przez papieżów, w dowód ich łaskawości. W każdą czwartą niedzielę postu papież poświęca złotą różę, by następnie kogoś nią wyróżnić. Pierwszą w Polsce otrzymał w 1448 r. król Kazimierz Jagiellończyk, następnie jego brat Aleksander, trzecią  – zupełnie niesłusznie jak mniemam – Henryk Walezy, następną dostała Anna Jagiellonka, żona Batorego… W każdym razie do dnia dzisiejszego przetrwała jedynie jedenasta róża, którą otrzymała Maria Józefa, żona Augusta III i tę właśnie można oglądać na Wawelu. Pozostałe cieszą pewnie oczy naszych politycznych sąsiadów.

               Teraz już rozumiem, skąd mój problem z różą. Ma ona dwie twarze. Jedną pokazuje możnym panom, ukazuje swe dostojeństwo, bogactwo zapachów i przepych kolorów, drugą natomiast pokazuje mi w ogrodzie. Moje róże to róże pokorne: pachnące, kiedy są w rozkwicie, owocujące w swoim czasie i umierające, gdy przychodzi ich pora; róże dla prostaczków, służebne, przydatne, magiczne, kłujące i zabawne. Moje róże żyją zupełnie na uboczu wielkich spraw, bo ja żyję na uboczu. I choć miło jest pożeglować na statku wyobraźni w daleki świat, ostatecznie muszę przyznać, że najlepiej czuję się w moim różanym ogrodzie.

Słownik Języka Polskiego PWN, drabik Lidia, Sobol Elżbieta, Warszawa 2018.
Zygmunt Gloger, Encyklopedia Staropolska, Warszawa 1978.
Pisma Adama Mickiewicza na nowo przejrzane, dopełnione I za zezwoleniem jego w tem siódmem z kolei wydaniu do druku podane, tom 2, Paryż 1844.
Czikow, Rośliny lecznicze I bogate w witaminy, warszawa 1983.
Joanna Kapusta, Apteczka Domowa, Warszawa 2012.
Norman Davies, Wyspy, Kraków 2007.

Róża jerychońska to roślina niezwykła, stąd zapewne wynika jej druga nazwa – zmartwychwstanka. Roślina ta wykształciła szczególnie nietypowy sposób na przetrwanie. Gdy na pustyni, na której żyje, brakuje wody, roślina kurczy się do stanu widocznego na zdjęciu i opuszcza swoje dotychczasowe miejsce wzrostu, by za pomocą wiatru przemieszczać się wiele kilometrów dalej, aż znajdzie miejsce z wystarczającą do życia ilością wody. Wtedy na powrót ożywa i się zazielenia. Jest to, jak się wydaje, idealna wybór dla tych amatorów roślin doniczkowych, którzy często zapominają podlać kwiaty.

róża jerychońska
róża eden rose

Róża Edenu to pochodząca z Francji róża parkowa, która przez wielu miłośników róż uważana jest za najpiękniejszą na świecie. By zachwyciła nas kwiatami w ogrodzie, musimy zadbać o nią podczas deszczowych lat i uważnie wybrać dla niej miejsce w ogrodzie. By przetrwała chłody należy zakopcować ją na zimę. Stukrotnie odwdzięczy się nam kwiatami z rajskiego ogrodu! W moim ogrodzie, w strefie mrozoodporności 6b, zakopcowana róża bardzo dobrze przetrzymała ubiegłoroczną zimę.

Te niepozorne białe kwiatki należą do największej róży na świecie – Rosa fillipes Kiftsgate. Wymaga żyznych gleb, ale dobrze znosi zacienienie, co jest nietypowe, gdyż róże to gatunek światłolubny. Można ją sadzić w najmroczniejszych zakątkach ogrodu, z jedną wszakże uwagą – ogród musi być naprawdę duży, gdyż kwiat ten rośnie bardzo szybko. Najstarszy znany okaz, posadzony w 1938 r. i pochodzący z Anglii mierzy 24 metry szerokości i 15 metrów wysokości!

óża fillipes Kiftsgate

Dzika róża Rosa Spinosissima Altaica to kolejna rekordzistka. Skatalogowano ją po raz pierwszy przeszło 300 lat temu i, co najdziwniejsze, faktem jest, że do Europy przywieziono ją z północno- wschodniej Syberii, wprost z mroźnych gór Ałtaj, gdzie wytrzymywała skrajnie ujemne temperatury. Można ją więc sadzić zarówno na odsłoniętych zboczach gór, jak również w miejscach, gdzie tworzą się zastoiska mrozowe.

Rating: 3.9/5. From 11 votes.
Proszę czekać...

Zostaw komentarz

8 + 1 =