Historia jednej róży

2020-07-12T20:50:24+02:00niedziela, 12 lipca , 2020|Historie|
Rating: 5.0/5. From 6 votes.
Proszę czekać...

Historia jednej róży: Hybrid Hultemia Persica.

Pewnego ciepłego, jesiennego dnia,przybyła do mojego ogrodu róża o tajemniczej nazwie: Persica – „Eyes for You”. Jak jej imię na to wskazuje, zrodziła się w starożytnej Persji. Pojawiła się wśród pustynnego bezkresu niczym fatamorgana, wyrastając w miejscu pozbawionym wody.

Różą nie do końca będąca różą, przypominająca bardziej kwiat hibiskusa, zachwycała swoją barwą i kontrastującym oczkiem w środku.

Do swojego nowego domu wprowadziła nutę egzotyczności. Przyjechała otulona czarnym materiałem niczym peleryną, utrzymującym w wilgoci jej delikatne korzenie. Przed posadzeniem w nowym miejscu, delikatnie przycięto jej uszkodzone pędy, usunięto pogniecione płatki. Jak perska księżniczka wzięła długą kąpiel, aby uzupełnić straty wody w swoich komórkach.

Po tych zabiegach w specjalnie przygotowanym wgłębieniu,wypełnionym na przemian warstwami torfu, nawozu i żyznej ziemi, piękna Persica umieściła swoje korzenie.

Miejsce też wybrała odpowiednie, otwartą zieloną przestrzeń, odgrodzoną od ruchliwej ulicy solidnym drewnianym ogrodzeniem,gęsto porośniętym bordowym winobluszczem.

odmiany róży perskiejPochodząc z klimatu suchego, unikała miejsc wilgotnych.  Nie chciała rosnąć przy rynnie, nad malowniczą sadzawką, czy w zaciszu,bezpośrednio pod dachem domu.Wybrała sąsiedztwo żylistków i słodko pachnących jaśminów pod koroną szeroko rozpostartej wiśni japońskiej.

Przed nadejściem pierwszych przymrozków poprosiła o ostatnie uzupełnienie wody, obfite  podlanie i dokładne zabezpieczenie przed nadchodzącym mrozem. Okryta kopczykiem ziemi z domieszką torfu, obłożona pachnącymi żywicą, gałązkami roślin iglastych była prawie gotowa na nadejście zimy.  Warstwę ziemi potrzebną do jej okrycia dobrano z „ aptekarską precyzją”, nie za grubą, około 20-sto centymetrową. Nie chciano zapraszać „dzikich lokatorów” lubiących ciepło i wilgoć-grzybów chorobotwórczych, które chętnie zadomowiłyby się w jej podłożu. Po zabezpieczeniu części podziemnej, skupiła się na ochronie swojej piękniejszej połowy-części zielonej rosnącej nad ziemią. Odrzuciła bladą włókninę, nie chciała szarej, falistej  tektury. Wybrała złotego jak słońce, słomianego chochoła, pasującego strukturą do rosnących w pobliżu ozdobnych miskantów szumiących dostojnie na wietrze.  Powoli zapadała w lekki sen, odpoczywała. Czuła jeszcze ciepło promieni słonecznych,  wędrujących po jej liściach, słyszała delikatny szelest skrzydeł motyli, które przylatywały już coraz rzadziej. Z czasem zamilkło brzęczenie owadów, nawet  biedronki przesiadujące w jej płatkach odeszły.

Gdy pojawiły się pierwsze jesienne wiatry, wspominała ciche szepty roślin, które słyszała podczas długiej podróży. Opowiadały o zmiennym klimacie panującym w krainie, do której zmierzała. Gdy wiatry ucichły, ustępując miejsca obfitym deszczom, ucieszyła się. Przypomniała sobie jak zawsze za nimi tęskniła, żyjąc na pustyni.

Była silna, dzielnie znosiła kaprysy pogody. Pilnie strzegła swoich liści, nie straciła żadnego. Gdy deszcze ustały i odeszły wiatry, usnęła. Obudziły ją wesołe odgłosy, kolorowych ptaków brodzących w śniegu,szukały pożywienia. Takiego zjawiska jeszcze nie widziała. Odczuła lekki niepokój zmieszany z zaciekawieniem.  Biała, śnieżna pokrywa  przypominała jej bezkresną pustynię. Po chwili poczuła przyjemne ciepło, płynące spod puszystej, śnieżnej kołderki,spokojnie zasnęła.

odmiana róży perskiejGdy zima odeszła i nastała upragniona przez wszystkich wiosna , przebudziła się. Rośliny z radością powitały nową porę roku. Soki w ich pędach krążyły coraz szybciej, wypuszczały pierwsze pąki, które wkrótce miały zakwitnąć. Ogród budził się do życia. Z daleka przyleciały pierwsze ptaki, wesoło ćwierkając, naprawiały swoje gniazda. Brzęczały roje owadów, powróciły znajome biedronki, które ponownie zadomowiły się w jej płatkach. Persica powoli poznawała nowych sąsiadów.  Ucieszyła się z towarzystwa kolorowych krokusów, wysokich tulipanów i spoglądających w jej stronę, ciekawskich żonkili.

Po ustaniu wiosennych przymrozków, zdjęła zimowe okrycie, ciepłego chochoła. Jesienny kopczyk z ziemi zastąpiono lekką ściółką, która ochraniała ziemię wokół jaj korzeni przed wysuszeniem, ograniczała szybkie parowanie wody i  hamowała rozrastanie się chwastów. W marcu przycięto jej słabe i zaschnięte pędy. Nie było ich wiele, była silna i zdrowa. Nie zaatakowały jej, tak jak hibiskusy włochate, zielone mszyce, które codziennie odwiedzały mrówki.

Po wiośnie z impetem wkroczyło lato, z gorącym i suchym powietrzem. Wysokie temperatury przywołały wspomnienia kraju z którego pochodziła. Nie straszne jej były upały, nie męczyła się tak,  jak inne rośliny. Nie więdła w ciągu dnia, zachowywała świeżość, listki miała błyszczące, pąki duże i rozkwitnięte. Była piękna i mocno pachniała. Wieczorami, gdy temperatura malała i słońce zachodziło korzystała z zapasów zgromadzonej deszczówki. Podczas podlewania uważano, aby nie zamoczyć liści ani kwiatów, delikatnie zraszano ziemię wokół jej łodygi.

Była szczęśliwa i zadowolona, nie bała się już. Spodobała się jej ta nowa ojczyzna, odwdzięczyła się bujnym, powtórnym kwitnieniem do późnej jesieni.

Rating: 5.0/5. From 6 votes.
Proszę czekać...

Zostaw komentarz

75 + = 83