Dzień dobry:)
Mieszkając pół swojego zżycia na wsi , miałam możliwość mieszkać z cudowna babcią. Moja babcia kochała kwiaty ,zwłaszcza róże i jak mówiła gladjole. Miała najpiękniejszy ogród w Wiślnie (to ta wieś).Miała tam też cynie, orliki, tulipany… porobione z nich rabaty. Były tam drzewa owocowe , jesiony -na 1 z nich miałam huśtawkę. Ja to miejsce kochałam jak i babcię. Potem dojrzewając przestałam myśleć o tym ogrodzie, wyprowadziłam się do miasta .Po śmierci babci ten ogród zdziczał nikt już nie dbał. Ja przyjeżdżając bardzo często ,żałowałam ,że już go nie ma i przyrzekłam sobie że gdy wrócę na wieś będę mieć ogród cały w różach. Nie do końca mi się to udało ale powoli to osiągam. Gdy 11 lat temu na tej samej wsi postawiliśmy dom pierwsze co kupiłam to pnące róże: Rosanne, Rosarium Uetersten, Florentinę, Pilgrima – marzyłam żeby dom był w różach 🙂 i tak jest. Obsadzony jest cały rożami, teraz robię aleje różaną wzdłuż ścieżki. Dokupiłam Alchymista i angielki , mam do nich słabość choć są kapryśne. Bardzo o nie dbam bo je po prostu kocham tak zwyczajnie i nie zwyczajnie:) Walczę np. z mączniakiem u Rosarium mam ją ogromna co widać na zdjęciach ale wzięłam się na sposób i stosuję preparat grzybobójczy, którym jesienią i wiosna zalewam ziemię wokół i jest poprawa. Nawożę obornikiem, podlewam gnojówka z pokrzyw ale tez stosuje chemie czasami nie da się inaczej. Okrywam zimą ..i dużo do nich mówię. U mnie dzień bez wyjścia rano do róż jest niemożliwy:)
Tak więc mam dom na wsi w różach ale wiadomo róż zawsze za mało.
Serdecznie pozdrawiam
Sylwia Mańkowska
Zostaw komentarz