Do hodowli róż trzeba dorosnąć

Strona główna/Róże 2019/Do hodowli róż trzeba dorosnąć
Please wait...

Do hodowli róż trzeba dorosnąć. Kiedy zbudowaliśmy dom i zamieszkaliśmy na wsi, wszyscy straszyli nas, że będziemy mieli dużo pracy w ogrodzie, że walka z chwastami i chorobami zajmie całe dnie, a z uciechy, której tak oczekujemy, nic nie będzie. Postawiłam więc za punkt honoru, by udowodnić sobie i światu, że można mieszkać na wsi w domu z ogrodem bez ustawicznej w nim pracy. Posadziłam więc szybko rosnące i niewymagające krzewy: mahonie, berberysy, derenie i trzmieliny. Otoczyłam się zielenią, ale brakowało mi spektakularnych kwiatów. Z obawy przed kolcami róż oraz powtarzanymi jak pacierz przez wszystkich informacjami o ich wielkich wymaganiach i słabej mrozoodporności, szukałam innych roślin: pięciorniki i tawuły – kwitną przez całe lato, ale nadają się raczej na tło niż wypełnienie rabaty.

Pierwszy różany krzew w ogrodzie

Pięć lat temu coś się zmieniło – staruteńki dziadek, sąsiad z czasów dzieciństwa, który pamiętał II WŚ, podarował mi krzew róży, który miał dostać od swoich teściów wiele lat temu. Rzeczywiście w jego ogrodzie róż było wiele, a ta, od której odnogę dostałam, była spektakularna, bo obsypana kwiatami i ogromna. Niestety nie znam jej nazwy, dziadek też jej nie znał, ale podobna była nieco do Super Dorothy, kwitła bardzo obficie, ale tylko raz – w czerwcu. Nie mając większych nadziei na jej przezimowanie wsadziłam ją koło tarasu w piasek, przecież i tak miała nie przetrwać. Sroga zima, która wówczas przyszła złamała krzew i wiosną niewiele było widać z ziemi. Po czterech latach bylejakości róża ożyła, a dziadek umarł. Mając niemal 90 lat zmarł – przetrwał wojnę, a zginął w wypadku samochodowym pod swoim ogrodem. Tymczasem jego róża zachwyca mnie corocznie pięknymi kwiatami i to ona właśnie odpowiada za pasję do róż, jaka się we mnie obudziła.

Odrost z macierzystej róży po kilku latach.

Kiedy róża się zadomowiła, zaczęła wypuszczać odrosty boczne. Udało mi się pozyskać nową sadzonkę, którą posadziłam po drugiej stronie tarasu. Rośliny były jednak nierówne, pierwsza duża, ledwo mieściła się na przygotowanej przeze mnie pionowej pergoli, druga nie wypełniała jej w pełni, więc wiosną mocno przycięłam pierwszą z nich. W efekcie pierwsza róża, mocno cięta, zareagowała dużo większym kwitnieniem, niż druga, co widać na zdjęciu. Nauczyłam się nie bać cięcia, bo poprawia wygląd krzewu i poprawia kwitnienie. Róża jest dość ochoczo atakowana przez mszyce, szczególnie w tym roku, kiedy naprzemiennie mamy nieustające deszcze z nieustającymi upałami, ale spłukiwanie owadów wodą do tej pory wystarczyło i obyło się bez oprysku. W tym momencie, kiedy róża jest już porządnie ukorzeniona, nie muszę się o nią specjalnie martwić. Zamierzam w tym roku mocno przyciąć ją po kwitnieniu w nadziei, że zmobilizuje to ją do powtórki pod koniec lata.

Zmotywowana sukcesem bardziej rośliny niż moim zaczęłam poszukiwać róż. Mało odporne na mróz nie przetrwały zimy, a raczej wiosennych przymrozków. Odmiana Pomponella i Wedding piano, choć piękne, obumarły. Zaczęłam więc w roku ubiegłym rozglądać się za różami, które mają lepszą mrozoodporność – miejsce, w którym mieszkam narażone jest na silne wiatry zimą i zastoiska mrozu.

Bouquet Parfait

Tak w moim ogrodzie pojawiła się róża krzaczasta Bouquet Parfait. to jej pierwszy rok na swoim stanowisku, a nie jest ono rozpieszczające, bo wokół domu znajduje się dużo starych drzew o płytkim systemie korzeniowym (robinie akacjowe i brzozy). Ta róża zamieszkała pod brzoza, więc mimo podlewania, walczy o wodę, a światło dochodzi do niej raczej rozproszone. Mimo to już zaczęła obficie kwitnąć, a zdjęcie zostało zrobione na początku czerwca, więc to otwarcie sezonu. Na zimę była zakopczykowana, a jej pędy nie były osłonięte agrowłókniną, mimo to nie było żadnych odmrożeń i wiosną ze wszystkich odnóg puściły liście, choć narażona jest na wiatry od strony pól.

Bouquet Parfait

Róża rośnie pod brzozą w otoczeniu roślin: goździki, łubiny, stokrotki, rumianki i koniczyna różowa. Staram się wszędzie, gdzie to możliwe tworzyć rabaty z typowo polskimi kwiatami, tu pięknie współgrają ze zmiennym odcieniem płatków róży od różu po kremowy. Świetnie rozjaśnia kącik pod drzewami, ładnie się krzewi, a mówimy o roślinie, która ma za sobą dopiero jedną zimę w tym miejscu.

W zeszłym roku w maju, kupiłam dwie róże, w których się zakochałam, widząc je na zdjęciach i nadal je uwielbiam, gdy widzę je w moim ogrodzie.

Eden Rose przy pionowych pergolach

Róże parkowe Eden Rose, które posadziłam w wejściu do zakątka ogrodu, w którym pragnę zrobić małe rozarium. Rosną na słonecznym stanowisku w glebie przepuszczalnej, a choć jest piaszczysta, przed sadzeniem krzewów na sporej powierzchni wymieniłam ziemię na żyzną. Czują się dobrze, bo przez większość dnia mają słoneczne stanowisko, co wyraźnie sprzyja ich pełnym okrągłym pąkom, z których rozwijają się kwiaty o barokowym uroku. Są faktycznie rajskie – zewnętrzne okalające płatki lekko seledynowe, bliżej krawędzi różowe, w środku blado różowo kremowe, stu płatkowe.

Te róże mają już półtora metra wysokości i dalej pną się w górę. Trzeba je przywiązywać do pergoli, by ich pędy nie wyłamały się na silnym wietrze. Pod ciężarem wielkich pąków przeginają się na dół. Wydaje mi się, że ten sposób ich prowadzenia najlepiej pokazuje urodę wszystkich kwiatów. Już w połowie maja pojawiły się pierwsze pąki. Czekałam, myśląc że za chwilę rozkwitną, ale one robiły się większe i większe. Doszło do tego, że nawet mąż i synowie dostrzegli te kwiaty w ogrodzie, zazwyczaj będąc nieco nieczułymi na rośliny kwitnące.

Pąki Eden Rose

Rodzina oczekiwała pierwszego pękniętego pąku i nie rozczarowała się kwiatem, ale będąc w zgodzie z prawdą trzeba powiedzieć, że już pąki wyglądają efektownie, a jest ich sporo. Na zimę róża była zakopczykowana, pędy nie były osłonięte, ale zima była łagodna. Również wczesnowiosenne przymrozki zniosła dobrze, ale znajduje się w miejscu osłoniętym od wiatrów. Od wiosny dwukrotnie była wzmocniona nawozem do róż.

Na rabacie posadziłam je w towarzystwie krwawników różowych, niezapominajek, ostróżek niebieskich i granatowych, mikołajka niebieskiego oraz serduszek okazałych – co sprawiło, że kącik nabrał sielskiego charakteru.

Eden Rose przy pergoli

Tuż przy nich posadziłam w tym roku różę Cesar (czekam na jej pierwsze kwiaty) oraz na jesieni zeszłego roku różę parkową Zaide. Nie jest tak imponująca, jak Eden Rose, choć miała podobne warunki wzrostu. Może dlatego, że jej docelowa wielkość to niecałe półtora metra, mimo to ładnie kwitnie pełnymi różowymi kwiatami.

Ma ładne lśniące i duże skórzaste liście. Nie widać na niej również oznak choroby. Nie była też atakowana przez mszyce, które od czasu do czasu próbowały skolonizować Eden Rose. Zmywanie ich wodą pomagało, by na jakiś czas o nich zapomnieć. Zaide ładnie pachnie i jej zapach jest wyczuwalny z pewnej odległości.

Zaide na rabacie wśród krwawników ogrodowych

Nieco dalej, w głębszym cieniu wśród funkii, żurawek i hortensji świetnie przyjęła się tegoroczna róża parkowa Prairie Joy – kanadyjska róża, jedna z tych, o których można zapomnieć po posadzeniu.

Prairie Joy na pół cienistej rabacie

Świetnie radzi sobie w rozproszonym cieniu i w piasku pod drzewem robinii akacjowej. Mimo, że rośnie w tym miejscu od miesiąca, z każdej gałązki wypuszcza pąki i pięknie kwitnie pastelowo różowymi kwiatami, na zewnętrznych płatkach jaśniejszymi, w środku nieco ciemniejszymi, idealnymi na romantyczne rabaty. Jej plus to wytrzymałość – w tym miejscu nie chciały rosnąć inne róże i zmarniały oraz wyciągały długie wątłe pędy w poszukiwaniu słońca, a ta jest zwarta i ładna. Jedyny zabieg ogrodniczy to podlewanie i jedna dawka nawozu do róż w tym roku.

Koło domu na zachodniej wystawie, ale ocienionej do południa przez świerk, bez i jarzębinę, rośnie od zeszłej wiosny kolejna piękna róża – historyczna Tuscany Superb. Ona była pierwsza w tym zakątku, a jej kwiaty były tak piękne, że dostała do towarzystwa inne rośliny o podobnym ich kolorze – magnolię Black Opal, serduszkę fioletową, ciemny krwawnik, jeżówki, funkie i nieznane mi byliny o bordowych liściach.

Tuscany Superb

W tym roku róża zakopcowana jedynie zimą pięknie kwitnie i przywiązana do podpory pnie się do góry, jednak z wiosną zaczął żerować na niej skoczek różany i mimo prób usunięcia go widać, że poraził liście. Czeka mnie zatem wykonanie pierwszego oprysku na moich różach, szczególnie, że skoczek może przenieść się na sąsiednie egzemplarze i w sierpniu porazić ich więcej. Róża ta nie znosi za dobrze pełnego operowania słońca i w czasie wielkich upałów jej pełne kwiaty nieco marnieją. Widocznie cień, który jej zapewniłam nie jest dość głęboki. Mimo to warto było się o nią postarać, bo jej piękne kwiaty zmieniają kolor. Młode są krwiście czerwone, z czasem stają się głęboko purpurowe, niemal śliwkowe.

Tuscany Superb

W tym roku do jej towarzystwa dołączyła piękna róża Leonardo da Vinci, której majestatyczne kwiaty, lekko pofalowane i dość duże rozjaśniają ten zakątek. Posadziłam ją w maju, więc w tym miejscu jest od miesiąca i dopiero się aklimatyzuje, jednak już teraz ładnie kwitnie i mam nadzieję, że lata kolejne pokażą mi jej słynne ogromne i wielopłatkowe kwiaty. Mimo sąsiedztwa z zaatakowaną przez skoczki różą, nie widać na niej oznak choroby, co cieszy, bowiem kupiłam ją w nadziei na odporność na nie. Uszczykiwanie kwiatów pobudza ją ponoć do kolejnego kwitnienia, na co bardzo liczę.

Leonardo da Vinci

Nieco dalej rośnie też majestatyczna róża pnąca New Dawn. Jej majestat, to na razie moje marzenia, bo wsadziłam ją całkiem niedawno i nie zaczęła jeszcze kwitnąć. Mam jednak nadzieję, że będę widzieć ją przez okno, bo obsypana jest perłowymi kwiatami, pachnie i dorasta do 4 metrów. Powtarza również kwitnienie i rośnie w słabej glebie, co już udowodniła, bo mimo upałów przyjęła się w piachu. Dla towarzystwa wsadziłam jej floksy, pysznogłówki, malwy i ostróżki. Mam nadzieję, że ich zapach będzie docierał do domu.

Po drugiej stronie ogrodu, w cieniu nad stawem rośnie róża Gefylt – czerwona, kwitnąca przez cały sezon, niezwykle wytrzymała róża, której mrozoodporność określa się na -39 st. C. To był nieprzypadkowy wybór, bo w cieniu pod drzewami i nad wodą są zastoiska mrozowe i inne róże pewnie by nie wytrzymały walki o wodę, słońce i ciepło. Gefylt bez okrywania wytrzymała zimę i teraz ma ponad metr wysokości. Jedyną rzeczą, którą przy niej robiłam, było podwiązanie pędów. Ciekawa jestem, czy obiecane kwitnienie rzeczywiście będzie trwało całe lato, ale już teraz róża pokazuje kwiaty. Towarzyszą jej jesienne astry, słoneczniki, żółty bez i wysokie rudbekie.

Róża Gefylt pod drzewami

W koszu na tarasie postawiłam ostatnio zakupione róże parkowe Pink Grootendorst – krzaczaste o różowych goździkowatych kwiatach zebranych w kępy. Dopiero zaczynają kwitnąć, ale na roślinie jest niezliczona ilość małych pąków, więc będą piękne przez cały sezon, bo kwiaty pokażą się pewnie stopniowo. Do ich towarzystwa dołączyły niebieskie przetaczniki i białe bratki, co w wiklinowym starym koszu, zrobi malowniczą aranżację – już niedługo, bo przetaczniki, tak jak i róża dopiero wchodzą w fazę kwitnienia.

Pink Grootendorst w koszu

Poszukując róż kieruję się przede wszystkim obietnicą ich długiego kwitnienia oraz tolerancją słabej gleby i mrozoodpornością rośliny. Nie jestem wytrawną ogrodniczką, ale moje róże dostosowały się do moich umiejętności. Te, które mimo kopczykowania nie przetrwały zimy, nie poradziłyby sobie w moim ogrodzie, więc teraz wybieram tylko odporne gatunki. Wierzę sprzedawcom i jeśli w opisie róży jest napisane, że jej mrozoodporność jest słaba, to znaczy, że w moim ogrodzie nie ma dla niej miejsca. Dopasowanie stanowiska do potrzeb róży to pierwsza kluczowa zasada ich ładnego wzrostu – te, które nie przepadają za słońcem, będą miały spalone liście i kwiaty na takim stanowisku, lubiące południową wystawę, będą się wyciągać i chorować w cieniu – szkoda, że tę wiedzę przypłaciłam utratą kilku roślin.

Dopiero rozpoczynam swoją przygodę w tymi kwiatami, ale myślę, że dziadunio sprzed lat powiedziałby, jak to miał w zwyczaju: “Pierwsza klasa, pierwsza klasa, młoda damo”!

Zostaw komentarz