Po kilku latach prób i błędów zdecydowałem, że mój ogród powinien cieszyć widokiem kwiatów przez cały rok. Ze względu na wysokość na jakiej jest położony, a jest to 700 m npm, dominują w nim różaneczniki. Po ich bujnym kwitnieniu na wiosnę przez resztę roku dominowała sama zieleń. I tu pojawił się pomysł na róże. Ten rok był pierwszym, w którym ta koncepcja w pełni się potwierdziła. Róże zakwitły bujnie i nieprzerwanie cieszą swym urokiem.
Przeważają gatunki płożące, wypełniające przestrzeń pomiędzy krzewami rododendronów. Są to : białe Swany, różowe Summer Fairytaile oraz intensywnie czerwone Matador. Zależało mi na uzyskaniu większych plam koloru i dlatego białe tworzą obwódkę a różowe wypełnienie środka. Między nimi dają się dostrzec także Leonardo da Vinci, Iceberg, Chopin, Chippendale czy Claire Austin i jeszcze kilka innych.
Krzewy kupowałem z gołym korzeniem, sadziłem jesienią zeszłego roku lub 2 lata temu. Każdy w spory dołek z odpowiednią ziemią. Na wiosnę wszystkie dostały granulowany kurzy obornik oraz tuż przed kwitnieniem wieloskładnikowy nawóz do róż. Ziemia wokoło jest przykryta korą. Krzewy są zdrowe i bujne. Nawet mączniak, który pojawił się po obfitych opadach deszczu zaniknął sam. Nie wiem, czy to siła roślin czy dodatkowy oprysk i podlanie roztworem drożdży piekarskich to sprawiły, ważne że krzewy róż są zdrowe. Na mszyce zawiązywałem żółte wstążeczki i problem rozwiązywały biedronki.
Mariusz Bacior Szklarska Poręba
Zostaw komentarz