Odkąd sięgam pamięcią to od dziecka kochałam róże, ten ich zapach, kolorystykę, duże kwiaty…zawsze kojarzyły mi się z moją babcią i jej twarzą – błogą, cierpliwa, kochajaca nas jako wnuczki i swoje róże…
Będąc osobą już dorosłą zawsze nosiłam w sercu taki zakątek różany…wyjście z kawa na taras a przed nim długi szpaler różnych odmian róż – od miniaturowych po okrywowe, wielkokwiatowe, pnące, rabatowe, angielskie. Kupując dom z działką trafiłam na idealne podłoże dla róż bo była to glina mieszana z ziemia uniwersalną. A jak wiadomo glina idealnie trzyma wilgoć i tak z czasem zaczęło się moje sadzenie. Róże kupowałam ze sprawdzonych szkółek, niestety nazw nie byłam wstanie zapamiętać, kierowałam się pięknością kwiatu, zapachem, odpornością na choroby grzybowe. I tak z roku na rok rabaty coraz większe .
Na wiosnę przycinam odpowiednio do gatunku różę, spulchniam ziemię haczką , następnie rozsypuję nawóz naturalny granulowany obornik bydlęcy albo koński. Wiosenne deszcze wszystko świetnie rozpuszczają i pobudzają róże do życia i kwitnienia. Oczywiście nie obywa się bez mszyc i one są , ale stosowane gotowe środki ekologiczne np. oprysk z grejfruta pomagają zwalczyć. Całość rabat ściółkuję grubo na wiosnę korą, żeby nie wdawały się chwasty i była trzymana wilgoć. Potem już czekam na ciepłe słoneczne dni i na bujne dywany różane…które cieszą oko całe lato…
Mój zakątek różany jest młodym zakątkiem, bo tylko 3 letnim…ale efekty widać coraz lepsze z roku na rok. Swoje rabaty różane powiększyłam o moje rękodzieło wikliniarskie oraz fontanny solarne – od projektu do realizacji robione z mężem…
Pozdrawiam
Ewelina Zwierzyńska
Zostaw komentarz