Aniela – przygoda z różami

Strona główna/Róże 2018/Aniela – przygoda z różami

Najbardziej utkwiła mi w pamięci moja przygoda z różami, która miała miejsce w Londynie w Queen Mary’s Gardens. Wybrałyśmy się z koleżankami na kilkudniowy wyjazd do tego miasta. To był początek maja, piękna pogoda sprzyjająca wędrówkom po mieście. Zachwycałyśmy się zabytkami, atmosferą panującą wokół i pięknymi  parkami .Niezwykłym przeżyciem było dla nas to ,że mogłyśmy w tych parkach robić postoje, wypoczywać na trawie, chłonąć przyrodę. Takie zachowania w Polsce nie były powszechne. Londyn jest pięknym miastem pełnym urokliwych zakątków. Nie było czasu na nudę, wręcz przeciwnie miałyśmy niedosyt, że jeszcze tylu wspaniałych miejsc nie zobaczyłyśmy. Jednak niekwestionowanym gwoździem programu dla nas –miłośniczek kwiatów- był Queen Mary’s Gardens. To , co tam zobaczyłyśmy, całkowicie nas zamurowało. Nieskończona ilość różnych gatunków róż ,które posadzone kwaterami zachwycały swym urokiem. Kwatery były w regularnych kształtach, na każdej inne kolorystycznie i gatunkowo róże. Jedne piękniejsze od drugich. Pomiędzy kwaterami i dróżkami spacerowymi znajdowały się pergole oczywiście z różami pnącymi. Niektóre zachwycały zapachem , inne barwą lub układem płatków, odcieniami, kombinacją kolorów. To było niezwykłe przeżycie. W tym ogrodzie przy ogromnych klombach obsadzonych różami można było również wypoczywać. Ludzie siedzieli na ławkach czytali książki, rozmawiali. Jednak nasze serca skradły wielopokoleniowe rodziny, które na kocach urządzały pikniki. Między innymi jakaś babcia obchodziła swoje urodziny. Lepszej scenerii nie można było sobie wymarzyć. Ogród tonął w różach. Jak potem doczytałam, rośnie tam ponad 60.000 krzewów w 400 odmianach. Niekwestionowany zawrót głowy.

  Co roku na wakacje przyjeżdża do mnie moja wnuczka z Nowego Jorku. Razem oglądałyśmy zdjęcia z Londynu. Bardzo spodobały jej się ogrody różane i stwierdziła ,że też chciałby mieć swoją różę. Zatem postanowiłyśmy ,że będzie ją miała. Wnuczka sama wybrała swój kwiat, zamówiłyśmy go przez Internet i z niecierpliwością czekałyśmy na przesyłkę. Gdy już do nas dotarła, Aniela pomagała sadzić swój wymarzony kwiat i całe wakacje go podlewała. Dziadek wykonał tabliczkę z napisem „Róża Anieli”, co sprawiło jej ogromną radość i było powodem do dumy. Niestety o pielęgnacji róż niewiele wiedziałam, gdyż uważałam ,że są to bardzo wymagające kwiaty, dlatego do tej pory nie było tych roślin w moim ogrodzie. Musiałam uczyć się od podstaw. Jaka gleba , jakie miejsce w ogrodzie, jakie sąsiedztwo. Namiętnie czytałam wszelkie porady na forach pasjonatów róż oraz hodowców tych kwiatów. Musiałam poradzić sobie z mszycami, a nie było to łatwe, ponieważ uznaję tylko ekologiczne sposoby. Po powrocie Anielki do domu wysyłałam jej zdjęcia róży, żeby mogła obserwować ,jak kwiat się zmienia, jak wygląda jesienią ,zimą. Pisałam jej, jak go zabezpieczam przed mrozem itp. Wydawałoby się , że to tyle zachodu dla jednego kwiatka. Niektórzy pewnie pomyślą , że to przerost formy nad treścią , ale dla mnie i dla Anieli ta róża ma szczególne znaczenie. Moja wnuczka spędza  w Polsce dwa miesiące. Gdy mi jej bardzo brakuje, oprócz zdjęć jest kwiat , który mi ją przypomina.  Każde kolejne wakacje zaczynają się od sprawdzenia , jak ma się „jej” róża. Z czasem dokupiłyśmy jeszcze kilka innych sadzonek róż , ale to „Róża Anieli” jest najcenniejszym okazem w naszym ogrodzie, który wywołuje najwięcej pozytywnych emocji.

Please wait...

Zostaw komentarz