Moja historia różana

Strona główna/Róże 2022/Moja historia różana
Please wait...

Moja przygoda z różami rozpoczęła się jakieś 5 lat temu, kiedy to wprowadzałam się do domu męża. Gdybym napisała, że od zawsze kocham róże to byłoby to stwierdzenie i banalne i niestety niezgodne z prawdą. Owszem podobały mi róże, ale jeszcze kilka lat temu tylko te w wazonie. Z upływem czasu wszystko się zmieniło.

Kiedyś róże kojarzyły mi się z kwiatami, które są wyjątkowo trudne w uprawie, a jest wiele ładniejszych I dłużej kwitnących krzewów. Moja mama miała w ogrodzie kilka krzaczków róż, ale one niestety często chorowały, szybko gubiły liście, robiły się żółte I mało kwitły. Dodatkowo nie lubiłam ich odchwaszczać, bo zawsze się pokułam. Banalna czynność a jednak przesłaniała mi urodę tych krzewów.

Wszystko zmieniło się gdy zaczęłam zakładać swój ogród. Musiałam zaczynać całkowicie od podstaw. Teściowa miała w ogrodzie jeden krzew róży I to był w zasadzie jedyny kwiat w całym ogrodzie. Resztę ogrodu stanowiły drzewa owocowe. Zaczęłam kupować więc sporo kwiatów, także tych wieloletnich, ale o różach raczej nie myślałam. Moją pierwszą sadzonkę róży dostałam od rodziców w prezencie urodzinowym. Była to piękna różowa róża pnąca. Oczyma wyobraźni widziałam ją już pnącą się na pergoli. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. Teraz na każdą okazję otrzymuję od rodziców w gratisie prezentu również sadzonkę róży, to stało się tradycją. Mąż również często kupuje mi sadzonkę, bo wie jak bardzo mnie to cieszy.

ak już wspominałam teściowa miała w ogrodzie jedną sadzonkę. To krzew, który ma sporo ponad 30 lat. Bardzo pięknie i obficie kwitnie, aż do samych przymrozków. Bardzo staram sie o nią dbać. Kiedy zakładaliśmy z mężem kostkę brukową wokół domu to poprosiłam fachowców o szczególną uwagę na ten krzaczek. Wszystkie inne kwiaty przesadzałam, a na tym zależało mi by pozostał na swoim miejscu. Nadal pieknie rośnie i cieszy oko, mimo iż blisko usytuowany jest krawężnik.

Róże są obecnie ważną cześcią mojego ogrodu. Stanowią sporą część wszystkich kwiatów, które wciąż dosadzam. Jedne rosną obsypane korą, inne rosną poprostu w trawie, a jeszcze inne są regularnie odchwaszczane rosnąc przeplatane z innymi kwiatami. Niestety do tej pory nie przywiązywałam uwagi do nazw poszczególnych sadzonek. Pora żeby to się zmieniło. Ponadto nie używam w ogrodzie chemi, więc nawożone są jedynie obornikiem, a na mszyce pryskane wodą z mlekeim bądź sodą. O dziwo te metody działają.

Dziś mogę już z czystym sumieniem przyznać, iż kocham róże. Co więcej wydaje mi się, że ta miłość jest odwzajemniona i z każdym rokiem cieszy coraz bardziej. Aż sie boję co będzie, gdy zacznie mi brakować miejsca w ogrodzie.

Zostaw komentarz